"Wpatrując się w życie - Księga rozmyślań"
"Я вглядываюсь в жизнь - Книга раздумий"
http://ruskolokol.narod.ru/biblio/iljin/kniga_razdumij.html
70. CO JA MYŚLĘ... - ЧТО Я ДУМАЮ...
Co ja „myślę” – niewiele znaczy, ponieważ ja „po prostu
myślę”. Kogo obchodzi moje „zdanie”? Nikogo. I to wydaje mi się prawidłowe.
Przecież to jest „opinia”. Co można zbudować na „opiniach”? Nic. „Opinie” są
niczym więcej niż piasek lub grzęzawisko. Warto tylko pomyśleć o tym, że każdy
z nas może dowolnie zmieniać swoją „opinię”, tak po prostu, bez powodu, raz
dwa. Jak często? Tak często, jak mu się podoba. „Ja myślę”, „mnie się
wydawało”, „według mnie”, „uważałem, że”; i nagle znów – zupełnie inaczej.
„Opinia” – to lekki motylek, przybył tu z obcych krajów, fruwając pomacha
skrzydełkami i znika tam, skąd przyleciał. „Opinia” do niczego nie zobowiązuje;
nie ręczy też za nic. Jest ona nieodpowiedzialną wypowiedzią o rzeczach i
kwestiach, które „ jeszcze” wymykają się naszej ocenie albo „już” się wymknęły,
jest ona wyjściem poza granice mojego umysłu. Jest ona dobra dla spędzania
czasu, dla światowej gadaniny, żartów, plotek. I jeśli naiwnie przyjąć ją, jako
taką, na serio, to mogą zrodzić się fałszywe wiadomości, popadanie w błąd,
iluzje, bolesne życiowe pomyłki, niepowodzenia, obelgi czy waśnie. Szczególnie
w tych przypadkach, kiedy ludzie nie rozumieją, że ich „opinie” są „niczym
innym, jak po prostu opiniami”.
W każdym poważnym przypadku „opinia” jest po prostu
niebezpieczna i może być fatalna w skutkach. „Ja sądziłem”, że pociąg odjeżdża
o kwadrans później, i oto zawaliłem poważną sprawę. „Uważałem”, że z prawej
strony nie będzie żadnego samochodu, beztrosko szedłem przez jezdnię i oto
potłuczony leżę w łóżku. „Ja myślałem”, że coś takiego można opowiadać, a teraz
dowiaduję się, że to nazywa się oszczerstwem i jest karalne. Teraz ja rozumiem,
że mój ojciec ze swoim wiecznym pouczeniem: „Ty powinieneś dowiedzieć się, a
nie przypuszczać”, miał rację.
Ta prawda jest ważna nie tylko dla zewnętrznego
doświadczenia, ale także dla wewnętrznego.
Kto w świecie nauki bierze na serio niekompetentną,
bezprzedmiotową „opinię”? Do badania potrzebny jest przedmiot, a nie
subiektywna „opinia”.
A w dziedzinie moralności – czy rzeczywiście dobrym jest to,
co nazywają „dobrym” lekkomyślnie „myślący” ludzie? Gdzie ten mąż, którego
subiektywnie-myśląca samowola przewartościowałaby szlachetny czyn i
zakwalifikowała go jako przestępstwo przeciw moralności?
Co wniesie historyk sztuki, który tkwi w swoich
subiektywnych „odczuciach”, „wrażeniach” i „nastrojach”, nie dotykając istoty
sprawy?
Co robić z „opiniami” w religii, gdzie także chodzi o to,
aby uznać coś „obiektywnie istniejącego”?
I jeśli w polityce każdy zadowala się własną „opinią” i
pomija wielką sprawę, która dotyczy wszystkich i każdego, a szczególnie –
sprawę ogólnoludzkich wartości, to co się zdarzy w rezultacie, jeśli nie
katastrofa? Żadna dobra książka, ani żaden poważny artykuł w gazecie nie zgodzą
się na zamieszczenie „jedynie opinii”, nie zrobią tego nawet wtedy, gdy z
powodu taktu lub grzeczności podawane są one za „nieszkodliwe”. Tym samym
powszechna kultura ludzkości domaga się, żeby opinia nie pozostawała „jedynie
opinią”, żeby, zgodnie z doświadczeniem, była ona pogłębiona, przedstawiona
wiarygodnie, uszlachetniona.
We wszystkich dziedzinach życia „jedynie opinii”
przeciwstawia się przedmiotowy, obiektywny stan rzeczy, za którym powinniśmy
podążać w swoich opiniach. Oczywiście człowiek nie może żyć bez opinii; on musi przypuszczać, to jasne.
Ale „opinia” to tylko początek, tylko subiektywne wrażenie, podane „w
przybliżeniu”; nie bardziej niż „moja niespodziewana myśl”, która póki co
zadowala moją osobistą potrzebę oceniania życiowych treści, i nie koniecznie
może być „błędną”. Jeśli myśl chce być nie formalną, ale szanowaną, powinna ona
traktować siebie samą poważnie i odpowiedzialnie; powinna być dojrzałą,
sprawdzoną, „uzasadnioną”; powinna sama skierować się ku przedmiotowi, uchwycić
się go, służyć mu, wyrazić jego treść i promienie światła w nim. Ponieważ
opinia ma z pewnością na uwadze przedmiot, jego wartość, jego godność, więc
staje się ona „poglądem”, „pogląd” pogłębia się do „rozumienia”, i na koniec
jawi się nam „oczywistość”. Wówczas prawda staje się uświadomiona i o „opinii”
nie ma już mowy. A jeśli i teraz mówi
się nadal o opinii, to tylko z powodu życzliwej tolerancji lub skromności ze
względu na dobro sprawy.
W ten sposób, to, co przywiązuje ludzi do „jedynie opinii”,
to nie skromność, a prędzej naiwność albo nieodpowiedzialność. Prawdziwa
skromność, przeciwnie, uczy człowieka uważać siebie i swoją „jedynie opinię” za
nieistotną, a raczej – szukać przedmiotu, mówić językiem jego istoty, a
następnie życzliwie i spokojnie nazwać poznaną prawdę o nim – opinią. Nawiązując
do tego Johann Gottlieb Fichte pewnego razu wybuchnął pod adresem ludzi,
tkwiących w swoich „opiniach”: oto jest „zarozumiałość, nie mająca sobie
podobnych”...
Tekst oryginału w języku rosyjskim
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz