Iljin Iwan Aleksandrowicz (28.03.[9.04].1883—21.12.1954),
Rosyjski religijny filozof, prawoznawca, publicysta.
W filozofii Hegla widział systemowy wykład religijnego doświadczenia panteizmu („Filozofia Hegla jako nauka o konkretności Boga i człowieka”, 1918).
Aktywny przeciwnik bolszewizmu, ideolog ruchu monarchicznego „białych”. W roku 1922 deportowany z Rosji. Profesor Rosyjskiego naukowego instytutu w Berlinie (od roku 1923) i wydawca czasopisma „Russkij kołokoł” (1927-30) [„Rosyjski dzwon”]. W roku 1934 zwolniony za stanowiska przez nazistów, od roku 1938 – w Szwajcarii.
Autor kilkuset artykułów i ponad 30 książek, m.in. „O przeciwstawianiu się złu siłą” (1925), „Droga duchowego odrodzenia” (1935, 1962), „Podstawy walki o narodową Rosję” (1938), „Aksjomaty doświadczenia religijnego” (t. 1-2, 1953), „Nasze zadania” (t. 1-2, 1956).

środa, 5 marca 2014

OKULARY

"Wpatrując się w życie - Księga rozmyślań"
"Я вглядываюсь в жизнь - Книга раздумий" 
http://ruskolokol.narod.ru/biblio/iljin/kniga_razdumij.html

66. OKULARY - ОЧКИ
Pan nie nosi okularów? Szkoda! W przeciwnym razie opowiedziałbym panu co nieco o okularach. Ja przecież dzięki nim nauczyłem się czegoś w życiu, co, być może, byłoby z pożytkiem i dla innych.

Gdy byłem dzieckiem, nie nosiłem okularów. Wówczas istniały dla mnie tylko „cudze okulary”, przez które ja z taką chęcią i z taką ciekawością patrzyłem. Ale zawsze byłem rozczarowany: wszystko od razu stawało się dziwnie-niewyraźne, tak strasznie przesunięte, niepewne, złudne; albo na odwrót, wszystkie rzeczy stawały się zabawnie małe, jakby były odsunięte w dal, gdzie jak zabawki, pedantycznie robiły wszystko po swojemu. I ja w skrytości myślałem: „ Ta-a-a-kim on widzi świat! Nie, mój świat jest lepszy”. – „Zostaw, popsujesz sobie oczy!” – często rozlegał się srogi głos. Ale i ja sam byłem szczęśliwy wracając do własnego „patrzenia na świat” i już wiedziałem: cudze okulary mało nam pomagają.


Lata mijały bez okularów: po cudze więcej nie chciałem sięgać (one mi nie pasowały), a własne na razie nie były mi potrzebne. Miałem młodzieńczą pewność, że „widzę wszystko prawidłowo, takie jakie jest ono w rzeczywistości”... Kto chciałby więcej? I tak żyłem w naiwnym samozadowoleniu niczego nie podejrzewającego stworzenia.

A potem wybuchła wielka wojna i dała mi w ręce zeissowską lornetkę wojskową. Wnet mój horyzont bardzo się rozszerzył. To było fantastycznie – mieć możliwość widzieć tak daleko, tak wyraźnie i tak dokładnie. I za każdym razem, kiedy odkładałem na bok lornetkę, odczuwałem, że mój wzrok jest po prostu się ograniczony, i od razu jestem jednym z tych „karzełków”, które widza krótkowzrocznie i wielu rzeczy w ogóle nie odbierają. Od tej pory podjąłem dwie decyzje: nie przeceniać swojego normalnego wzroku i starannie dbać o niego.

W ciężkich i zagmatwanych powojennych czasach nie miałem już iluzji. Wiedziałem, że źle widzę, nie mogę obyć się bez okularów. I kiedy znany okulista dobrał mi właściwe okulary i założyłem je po raz pierwszy, zdziwiłem się, jak lekkomyślnie kroczyłem wcześniej w życiu z zarozumialstwem „widzącego”. Od tej pory troszczę się nie tylko o swoje oczy, ale i o okulary, szczególnie chroniąc je od brudu i kurzu, które, Bóg jeden wie skąd się na nich biorą. Coś jednak zawdzięczam doświadczeniu noszenia okularów...

Przede wszystkim, kompletnie nie dowierzam cudzym okularom: chcę widzieć wszystko sam, jasno i wyraźnie, to znaczy przez własne okulary. Nauczyły mnie one zamiłowania do samodzielności, a co za tym idzie, i kształtowania charakteru. Wprawdzie mówi się, że „samodzielni” są „nieznośni i zaczepni”, to jednak nie należy stawać się „wiedzącym wszystko ” z zawodu albo wpadać w gwałtowną nieustępliwość; wszystko co ważne powinno ukryć się jedynie w głębi własnej istoty, ponieważ w tej głębi formuje się prawdziwe i twórcze przekonanie.

Zatem okulary stały się dla mnie ciągłym ostrzeżeniem przed samozadowoleniem i pychą. Wszyscy powinniśmy oswoić się z myślą, że mało i źle widzimy; że nasz zwyczajny wzrok nie ogarnia wiele z tego, co ważne, a możliwe, że najważniejsze, że mamy istotny powód zawsze myśleć o granicach własnych zdolności umysłowych. Nie ma nic łatwiejszego, niż przekroczenie tych granic; a z drugiej strony, nic nie jest tak istotne, jak stopniowe rozszerzanie tych granic. Nasze duchowe widzenie jest ograniczone; ono zawsze może doprowadzić nas do iluzji i rozczarowania. A więc, jak można dojść do prawdziwych, nieomylnych „duchowych okularów”, które mogłyby pomóc i uratować?..

Czy ludzkość nie jest krótkowzroczna? Czy nie kroczy ona po omacku?! Czy nie bierze własnego poruszania się na oślep za światły postęp widzenia duchowego? Czy ludzkość nie pogrążyła się w żałosnym przechwalaniu dobrym wzrokiem? Swoje okulary od czasu do czasu czyścimy, usuwając z nich kurz i pył. Ale kto z nas myśli o tym, żeby sprawdzić i uszlachetnić nasze „duchowe okulary”, rozszerzyć i pogłębić nasz duchowy wzrok? Kto zna drogi i sposoby tego uszlachetniania? Jak mamy dojść do ostatecznej prawdy w duchowym widzeniu, którą filozofowie nazywają „oczywistością”, co oznacza już nie tymczasowy, subiektywny „pogląd”, lecz zakończone prawdziwe „pojmowanie”?

Jak wielu ludzi nosi okulary, ale cudze okulary, które znaleźli oni przypadkowo na ulicy i przez które widzą wszystko zniekształconym i przesuniętym! Ale nawet tych okularów nie umieją nosić prawidłowo i oczyścić je... I wówczas stają się one dla nich jak fatum.

                                                                                                              Tekst oryginału w języku rosyjskim

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz